Do zapewniwnia Państwu usług na najwyższym poziomie i zapewnienie prawidowego funkcjonowania strony stosujemy politykę plików cookies. Mogą Państwo również wyłaczyć pliki cookie na swojej przeglądarce.
Niewiele jest takich lektur z minionych epok, które można poczuć i zobaczyć w pozaliterackiej rzeczywistości. Do tych nielicznych wyjątków należy jednak „Wesele” Stanisława Wyspiańskiego, jeden z najważniejszych utworów młodopolskich.
W myśl konfucjańskiej zasady „powiedz mi, a zapomnę, pokaż mi, a zapamiętam, pozwól mi zrobić, a zrozumiem” 15 marca (a więc w przeddzień 123. rocznicy teatralnej premiery „Wesela”) przenieśliśmy się z klasą 3c do Krakowa, aby przekonać się na własnej skórze, że echo wydarzeń z tamtych lat rozbrzmienia w mieście do dzisiaj.
Wycieczka rozpoczęła się od zwiedzania Starego Miasta śladami Stanisława Wyspiańskiego i Młodej Polski. Na liście punktów obowiązkowych znalazły się m.in. kościół Mariacki, w którym miał miejsce ślub Lucjana Rydla z Jadwigą Mikołajczykówną, Teatr Słowackiego, na deskach którego odbyła się premiera dramatu, miejsca, w których mieszkał i tworzył Wyspiański czy bazylika św. Franciszka z Asyżu ze słynnym witrażem „Bóg Ojciec – Stań się”. Prosto z krakowskiego Rynku udaliśmy się do Bronowic (dawnej podkrakowskiej wsi, a dziś dzielnicy miasta), które były głównym celem naszej wycieczki. Doświadczenie pobytu w Rydlówce wywarło na wszystkich ogromne wrażenie. Historie pani przewodniczki pozwoliły uporządkować fakty znane z omawiania lektury w szkole (bowiem do naszej wycieczki przygotowywaliśmy się już dużo wcześniej), a także uzupełnić historię najbardziej znanego polskiego wesela o wiele ciekawostek. Dowiedzieliśmy się także, że bronowicka chata opisana na kartach „Wesela” żyje do dziś, nie tylko w przenośni – mieszkają w niej nadal kolejne pokolenia Pana Młodego.
Kto choć raz przejdzie Kraków śladami Wyspiańskiego, ten już nigdy nie spojrzy na to miasto tak samo. A kto zrozumie treść „Wesela”, na pewno przyzna, że utwór ten jest dzisiaj tak samo aktualny jak ponad sto dwadzieścia lat temu. Warto było wyjść ze szkolnych ławek, aby się o tym przekonać.